400 mm satysfakcji
Niespełna rok temu opowiedziałem, jak odkryłem dla siebie stare, ale jare i przede wszystkim tanie obiektywy z mocowaniem M42, jak popadłem w manię kolekcjonerską, a potem udało mi się z niej wyzwolić.
A raczej jak mi się wydawało, dopóki nie w wpadło mi w oko to ogłoszenie. Nie mogłem przemóc pokusy, więc poszukałem na forach opinii o tym szkle. Były dobre, więc długo nie myśląc zalicytowałem, wygrałem, zapłaciłem i po trzech dniach otrzymałem przesyłkę.
W ten oto sposób stałem się właścicielem obiektywu Vivitar o stałej ogniskowej 400 mm, przesłonie w zakresie 6,3 - 22 i średnicy filtra 72 mm. Jest wykonany z metalu, ma 8 solidnych soczewek, więc waży 1,1 kg. Oczywiście, przy tym ciężarze i długości ok. 30 cm (bez wysuniętej osłony przeciwsłonecznej), trudno o fotografowania z ręki. Niezbędny jest statyw lub monopod, bardzo przydaje się elektroniczny wężyk spustowy. Obiektyw jest przystosowany do automatycznego ostrzenia, ale nie działa ono z aparatami Sony. Trzeba robić to ręcznie, w czym bardzo pomocna jest funkcja powiększania obrazu. Ustawianie przesłony też odbywa się manualnie.
Te niedogodności z nawiązką rekompensuje możliwość wykonywania zdjęć z bardzo daleka, a także ich jakość. Zrobiłem do tej pory niewiele fotek przy dość marnym świetle i dużej wilgotności powietrza (co skutkowało ograniczeniem jego przejrzystości). Efekty są nawet lepsze, niż oczekiwałem. Obiekty sfotografowane z dystansu nie tylko kilkudziesięciu metrów, ale i ćwierć kilometra, są ostre jak żyletka, kolory realistyczne, trudno dopatrzeć się aberracji. Staram się to pokazać to na poniższych zdjęciach, które (poczynając od nr 05) zaopatrzyłem w podpisy. Odległości ustaliłem wykorzystując funkcję linijki na klodawa.e-mapa.net.
Viwitar jest marką amerykańską, ale mój obiektyw został wyprodukowany przez japońską firmę Tokina. Nie wiem, ile lat temu. Zapewne sporo, jednak musiał znajdować się w dobrych rękach, bo jest w znakomitym stanie technicznym. Soczewki bez żadnych rysek czy zmętnień, mechanika działa precyzyjnie, bardzo drobne otarcia na pierścieniach. No i cena, wynosząca mniej więcej 5% kwoty, którą musiałbym zapłacić za nowy obiektyw o porównywalnych parametrach optycznych...
Czyli wszystko fajnie poza jednym drobnym szczegółem: nie bardzo wiem, do czego mam to szkiełko w praktyce wykorzystać.