Co wynika z rachunków?
- Może dlatego, że w którejś z moich szuflad leży dyplom mgr inżyniera-ekonomisty transportu samochodowego...
- Może dlatego, że są tam również stare świadectwa pracy na stanowisku kierownika działu KT-BRD w gorzowskim Oddziale PKS i kierownika Referatu Komunikacji w Urzędzie Miejskim...
- Może dlatego, że choć raczej nie należę do sknerów, to kiedy byłem tzw. decydentem i przychodziło do wydania publicznego grosza, każdy wcześniej obejrzałem dwa razy -
nie mogłem ścierpieć dyletanctwa i jawnego marnotrawstwa w obsłudze komunikacyjnej naszej części gminy, które zostało zapoczątkowane rok temu z okładem. Podczas spotkania w Różankach przedstawiciele Miejskiego Zakładu Komunikacji powiadomili o zamiarze przeorganizowania komunikacji tak, żeby autobusy jeździły sztucznie wydłużoną trasą. Jako jedyny powód podali utrzymanie Różanek Szklarni w miejskiej strefie taryfikacyjnej, ale już nie chcieli ujawnić motywów.
Był to dla mnie pierwszy wyraźny sygnał, że z MZK jest coś nie tak, bo wbrew deklaracjom wcale nie kieruje się dążeniem do redukcji kosztów (które choć może być dla mieszkańców przykre, to jednak mieści się w granicach racjonalności). No bo jak to? Z jednej strony skraca się linie tak, żeby kończyły się przy pętli koło Silwany (co bije po kieszeni pasażerów i utrudnia im życie zmuszając do przesiadek), a z drugiej wydłuża ją o porównywalną liczbę kilometrów tylko po to, żeby zrobić dobrze mieszkańcom jednej maleńkiej miejscowości.
O co chodzi?
Skoro widzimy działanie wbrew rozsądkowi i elementarnym zasadom ekonomiki transportu, nie sposób nie zadać sakramentalnego pytania o co w tym wszystkim chodzi? Klasyczna odpowiedź jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze nie bardzo tu pasuje, bo MZK nic albo bardzo niewiele zyskiwał finansowo, gmina traciła ewidentnie i większość pasażerów też. Jedynymi, którzy korzystali (ale tylko finansowo), była garstka mieszkańców Różanek Szklarni.
Nie jestem entuzjastą kapitalizmu, ale skoro już przyszło nam żyć w tym ustroju, powinniśmy przestrzegać jego wewnętrznej logiki, a bez wątpienia należy do niej optymalizacja kosztów. Kapitalizm zakłada równość obywateli wobec prawa, w więc jacyś mieszkańcy nie mogą żądać przywilejów kosztem pozostałych oraz samorządowej kasy.
No więc o co chodziło? O to, że w MZK nie potrafią liczyć? O to, że jeden z ważnych gminnych funkcjonariuszy mieszka w Szklarni? O to, że właściciel Zakładu Ogrodniczego sponsorował klub będący oczkiem w głowie prezydenta Tadeusza J.?
Powielanie błędu
Jak by nie było, nigdy bym nie przypuścił, że po prawie roku funkcjonowania tego chorego układu, zostanie on wpisany przez Wójta do warunków przetargu na obsługę komunikacyjną gminy. A jednak to się stało.
Rada Sołecka Wojcieszyc zareagowała błyskawicznie i podjęła uchwałę, w której został wykazany absurd przebiegu linii autobusowej nr 1 i zaproponowany sposób wyjścia z sytuacji. Ponieważ nie było pozytywnej reakcji, zwołane zostało zebranie wiejskie. Podtrzymało ono stanowisko Rady Sołeckiej, zwróciło się do Wójta o spowodowanie zmian w rozkładzie jazdy, a w ostatnim punkcie zobowiązało Sołtysa i Radę Sołecką do przygotowania, rozpoczęcia i przeprowadzenia akcji protestacyjnej w razie braku należytej reakcji władz gminy.
Pani Wójt najpierw próbowała schować się za radnych, potem odesłać sprawę ad calendas graecas, czyli do następnego przetargu, a w koncu zapowiedziała, że zwoła zaraz po świętach wielkanocnych spotkanie rad sołeckich zainteresowanych wsi, czyli Różanek, Różanek Szklarni i Wojcieszyc, co zebrani odebrali jako sygnał, że jest otwarta na dyskusję i dopuszcza możliwość zmiany rozkładu.
Czy koniecznie mamy się oflagować?
Od Wielkanocy minął już tydzień, a nadal nie ma terminu wspólnego zebrania rad sołeckich, przynajmniej ja nic o nim nie wiem. Nie ma też żadnej odpowiedzi na wniosek o zaprezentowanie i przedyskutowanie projektu zmian w Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego gminy Kłodawa w miejscowości Różanki i Wojcieszyce na zebraniu mieszkańców.
Czy można to zrozumieć inaczej, niż potwierdzenie oceny że władze gminy od dłuższego czasu nie podejmują dialogu społecznego, nie reagują na zgłaszane wnioski, nie konsultują projektów decyzji z mieszkańcami Wojcieszyc oraz ich demokratycznie wyłonionym przedstawicielstwem?
Czy władzom gminy zależy na doprowadzeniu do sytuacji, kiedy organa wykonawcze samorządu Wojcieszyc chcąc, nie chcąc, ale będą zmuszone przystąpić do wykonania zobowiązań nałożonych w ostatnim punkcie uchwały zebrania wiejskiego?
Kto weźmie odpowiedzialność za przekształcenie nieporozumienia w otwarty konflikt społeczny?
Nie chcę nadmiernie rozwijać tego tematu, więc tylko powtórzę fragment swego komentarza pod wiadomością o zebraniu wiejskim: błędy może popełnić każda władza, ale tylko ta niedobra przy nich się upiera. Rozumną poznajemy po tym, że potrafi się opamiętać i zawrócić ze złej drogi.
Trochę rozumiem Panią Wójt
Widziałem, że p. Anna Mołodciak zachowywała się dzielnie i rozsądnie wobec niesłychanych żądań MZK. Nie posądzam ją o brak gospodarności, ani nie widzę żadnego jej interesu w uprzywilejowywaniu mieszkańców Szklarni.
Nie sądzę, żeby to ona była autorką pomysłu wprowadzenia do warunków przetargu marnotrawnej trasy autobusów. Ktoś ten dokument przygotował, a ona go podpisała zakładając, że ma do czynienia z dziełem pracowników kompetentnych i uczciwych. Ktoś ją błędnie poinformował o konsekwencjach decyzji wciskając bajkę, że autobusy będą rocznie nadkładać "tylko" 8 tys. kilometrów.
Rozumiem, że nikt nie lubi przyznawać się do błędów i że wycofywanie się z nich bywa kłopotliwe. Ale jednak trzeba to zrobić, żeby zapobiec dalszym szkodom, wyrzucaniu publicznych pieniędzy w błoto i utrudnianiu życia mieszkańcom. Ciekaw jestem, jak Pani Wójt się zachowa, bo przecież klasę polityka poznajemy miedzy innymi po zdolności do korygowania własnych decyzji.
Skutki urzędniczego błędu
Podczas dyskusji na zebraniu wiejskim Pani Wójt zakwestionowała wyliczenia Rady Sołeckiej i stwierdziła, iż autobusy będą przejeżdżały ponad niezbędną potrzebę o połowę mniej, czyli ok. 8 tysięcy kilometrów rocznie i o tyleż będą mniejsze dopłaty gminy. Niestety pomyliła się, bowiem zostało udowodnione, że w rzeczywistości:
- linia autobusowa została sztucznie wydłużona o 4,8 km,
- zbędny przebieg roczny autobusów wyniesie 16.488 km,
- gmina niepotrzebnie dopłaci do tego w ciągu roku 27.700 zł,
- w ciągu roku autobusy będą niepotrzebnie jeździć w sumie przez 27.480 minut.
O ile gmina nie miała decydującego wpływu na ustalanie linii przez MZK, to tym razem sama sobie ten ambaras sprokurowała ustalając warunki przetargu.
Za ten błąd zapłacą mieszkańcy Wojcieszyc i Różanek w postaci zawyżonych cen biletów jednorazowych i miesięcznych. Zapłacą wszyscy pozostali w postaci dofinansowania całkowicie zbędnej pracy przewozowej z budżetu gminy. Nic nie zyska, a przeciwnie - straci również PKS, co jasno wykazano w uchwale Rady Sołeckiej.
Ilustracje
Powyższe liczby mogą nie przemawiać do wyobraźni każdego czytelnika, więc spróbuję je zobrazować.
Dokąd można z Wojcieszyc zajechać pokonując 16,48 tys. km? (Podpowiedź: należy kliknąć obrazek po lewej.)
Na przykład do stolicy Indii tam i z powrotem. Jeśli zdecydujemy się na dłuższą trasę, po drodze zobaczymy kawałek Niemiec, Czech, Austrii, Węgier, krajów dawnej Jugosławii, Bułgarii, Turcji, Iranu, Afganistanu, Pakistanu oraz Indii.
Jeżeli - nie bacząc na stan dróg, który dorównuje, a nawet przewyższa to, co mamy wokół Wojcieszyc - wybierzemy trasę krótszą, przez Białoruś, Rosję, Kazachstan, Uzbekistan, Afganistan i Pakistan, zostanie nam jeszcze jakieś drobne 1,4 tys km. Możemy je zużyć np. na wycieczkę do Paryża, ale wrócić stamtąd będziemy musieli już na własny koszt.
Spieszyć się nie musimy, bo jeśli przeliczymy na doby bezproduktywnie tracone 27.480 minut, to wyjdzie nam trochę ponad 19 dni.
Weźmy teraz na tapetę owe 27,7 tysięcy złotych, które gmina uparła się wydawać na dopłaty firmie przewozowej.
Dużo to czy mało i na co będzie mogła Pani Wójt je przeznaczyć, jeśli posłucha głosu rozsądku? Może na realizacje powtarzanego od kilku lat wniosku w sprawie ustawienia kilku latarni w Wojcieszycach?
Niekoniecznie muszą to być tradycyjne latarnie, zasilane kablowo, bo są już dostępne i wcale nie horrendalnie drogie takie cudeńka. Pokazana latarnia kosztuje przy zakupie 6 tys zł, ale koszta jej eksploatacji są znikome, gdyż prądu dostarcza bateria słoneczna, trwałość LED-owej "żarówki" wynosi 6,5 roku. Za zaoszczędzone pieniądze można kupić i zainstalować 4 takie latarnie, co zaspokoi obecne potrzeby Wojcieszyc.
Ale żeby nie wyszło, że Wojcieszyce są jakoś specjalnie faworyzowane, oszczędność można przeznaczyć na wymianę istniejących opraw lamp ulicznych na wydajniejsze i bardzo oszczędne LED. Starczy z okładem na 13 trochę droższych lub 19 tańszych. Taka inwestycja zwraca się w ciągu 4 lat.
To co, warto poprawić ten rozkład jazdy?
Próba konkluzji
Zmiany ustrojowe wprowadziły przedsiębiorstwa komunikacji publicznej w zaklęty krąg, wyjścia z którego nie bardzo widać. Z różnych powodów, m.in. wskutek pojawienia się zjawiska bezrobocia, spadła ilość pasażerów, a także wielkość dopłat ze strony państwa oraz jednostek samorządowych. Reakcją było zmniejszenie liczby kursów i podniesienie cen biletów. To z kolei wywołało dalszą redukcję ilości kursów, likwidowanie linii kolejowych oraz autobusowych i - rzecz jasna - kolejne podwyżki cen. Skoro tak, jeszcze mniej ludzi korzysta z autobusów i pociągów. I tak da capo al fine.
Czy tym finałem będzie całkowity upadek i likwidacja PKS, PKP i MZK? Trudno to sobie wyobrazić, bo choć już dziś wielu mieszkańców Wojcieszyc jeździ do pracy samochodami, to przecież nie wszyscy posiadają prywatne pojazdy oraz kwalifikacje, żeby nimi kierować. Skoro tak, to decyzje dotyczące komunikacji publicznej należy podejmować w sposób szczególnie rozważny i zgodny z zasadami ekonomiki transportu. Niekompetencja, niefrasobliwość, nieodpowiedzialność, próby załatwiania po cichu partykularnych interesów już dziś kosztują nas bardzo drogo, a w przyszłości możemy płacić za nie jeszcze więcej.