Co my tu mamy?
Ta strona funkcjonuje dzięki Joomla!, czyli systemowi zarządzania treścią (CMS), napisanemu w języku PHP, wykorzystującemu bazę danych MySQL. Jest on wspólnym dziełem programistów z wielu krajów, których pracę organizuje, zapewnia ramy prawne i finansowe stowarzyszenie non-profit Open Source Matters.
Oprogramowanie Joomla! (nazwa wzięta z języka swahili oznacza "razem" i należy ją pisać z wykrzyknikiem) jest dostępne na zasadach wolnego oprogramowania. Oznacza to w praktyce, że każdy może, nikogo nie pytając o zgodę i bez ponoszenia żadnych opłat, używać je na zasadach Powszechnej Licencji Publicznej GNU. To znaczy: uruchamiać w dowolnym celu, analizować, jak program działa i dostosowywać go do swoich potrzeb, rozpowszechniać niezmodyfikowane kopie, a także udoskonalać program i publicznie rozpowszechniać własne ulepszenia.
Nie musiałem stosować Joomla!, mogłem sięgnąć po inny CMS, dostępny na tych samych, bądź podobnych zasadach. Jednak poza względami subiektywnymi (znam Joomla! od paru lat i zdążyłem ją polubić) zadecydowały obiektywne walory tego systemu. Przede wszystkim jest on bardzo elastyczny; w oparciu o Joomla! można stworzyć wielki portal, sklep internetowy, jak i skromny blog czy galerię fotografii i nadać im praktycznie dowolny wygląd. Istnieje bardzo wiele (podobno ponad pięć tysięcy) różnego rodzaju komponentów i pluginów (wtyczek), które poszerzają możliwości standardowej instalacji. Można skorzystać z tysięcy gotowych, darmowych szablonów, stworzyć swój własny, lub zamówić go i zapłacić. I jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz: istnieje realne wsparcie dla użytkowników w postaci podręczników, FAQ i forów dyskusyjnych, gdzie można znaleźć odpowiedź na praktycznie każde pytanie i pomoc w rozwiązaniu problemów.
Joomla! bynajmniej nie jest systemem tylko dla amatorów! W oparciu o nią działa wiele profesjonalnych serwisów, np. polskiego Ministerstwa Edukacji Narodowej, korpusu inżynierów US Army, Estate Investment Group (USA), klubu piłkarskiego River Plate (Argentyna) i Lwowskiego Klubu Sportowego Pogoń Lwów (Ukraina), czy - jesli byśmy chcieli sięgnąć do przykładów egzotycznych - Wolnej Grupy Jogi i Medytacji z Indonezji.
Mówiąc nawiasem, trochę dziwię się władzom naszej gminy, że nie skorzystały z tych możliwości, kiedy decydowały się na rekonstrukcję swojej strony internetowej, tylko zamówiły nową u „fachowców” aż ze Śremu i zapłaciły za ten oto estetyczny i techniczny koszmar ->
Użycie Joomli! do stworzenia witryny Wojcieszyc oznacza, że drzemie w niej olbrzymi potencjał. Możemy ją prawie dowolnie rozbudowywać i przebudowywać, zmienić wygląd, jak obecny nam się znudzi, dodawać nowe funkcje lub wyłączać te, które się nie sprawdzą. Jak zasygnalizowałem w poprzednim odcinku blogu, możemy pójść zarówno w stronę witryny o charakterze prezentacyjnym, jak i portaliku społecznościowego, zapewniającego interakcję oraz wielostronny przepływ informacji i opinii. Jak się rozwinie ta wojcieszycka przygoda z internetem, zależy tylko od nas samych, realnego zapotrzebowania, naszych chęci i odrobiny odwagi.
Na koniec jeszcze jedna refleksja. Jesteśmy świadkami i uczestnikami kolejnej w dziejach ludzkości rewolucji, tym razem informatycznej. Istotnym jej fragmentem jest ruch wolnego oprogramowania, którego początki sięgają czasów, kiedy zaczęły powstawać komputery, bowiem pierwsi programiści dzielili się stworzonym przez siebie kodem. Ale jego oficjalna historia rozpoczyna się 27 września 1983, kiedy to Richard Stallman ogłosił rozpoczęcie prac nad systemem GNU. Na początku lat 90 Torvalds Linus rozpoczął tworzenie systemu operacyjnego, znanego dziś jako Linux. Kierowali się oni nie tylko względami altruistycznymi, ale i przekonaniem, że istniejące prawo autorskie oraz system patentów mało, że ograniczą ludziom dostęp do oprogramowania, to jeszcze zahamują jego rozwój.
I rzeczywiście, najgorszą z szeroko używanych obecnie przeglądarek stron internetowych jest bez wątpienia Internet Explorer, wchodzący w skład płatnego systemu operacyjnego Windows. To prawdziwa zmora dla webmasterów, bowiem Microsoft nie przestrzega ogólnie przyjętych standardów, a próbuje narzucić własne. Żeby prawidłowo napisana strona internetowa wyglądała pod IE tak, jak zaplanował twórca, trzeba używać różnego rodzaju forteli, a i tak efekt nie zawsze jest zadowalający. Problem ten dotyczy również niniejszej witryny, a nie ma go z bezpłatnymi przeglądarkami – Mozillą (Firefoxem), Operą, Chrome czy Safari.
Oprogramowania dostępnego na zasadach GPL GNU używają nie tylko osoby indywidualne, czy oszczędne firmy, ale i administracja rządowa i samorządowa w krajach tak bogatych, jak na przykład Niemcy czy Francja. W Polsce nie, my wolimy nabijać kabzę Billowi Gates'owi...
Dobrych bezpłatnych programów jest dziś mnóstwo, a licencje, na których są one dostępne, określa się ogólnym mianem copyleft. Chodzi tu o grę słów, odróżnienie od copyright, oznaczającego zastrzeżenie praw autorskich, ale chyba nie tylko o to, bowiem right oznacza zarówno prawny, prawy, jak i prawicę, zaś left – lewicę polityczną i społeczną. Nikt tego wyraźnie nie formułuje, ale wydaje mi się, że u źródeł ruchu wolnego oprogramowania leży myślenie socjalistyczne. Stare hasło się przypomina: od każdego wedle jego możliwości, każdemu wedle jego rozumnych potrzeb...
I w tym przypadku system naprawdę działa!
Ludzie, którzy mają możliwości, bo potrafią pisać programy komputerowe, podzielili się tymi umiejętnościami z innymi, nie oczekując rekompensaty materialnej, bo starcza im moralna satysfakcja. Kto ma potrzeby uzyskania dobrego CMS, ściąga sobie i instaluje Joomlę!
Umiem (a więc mam możliwości) tworzyć strony internetowe i skoro doszedłem do wniosku, że wojcieszycka społeczność takiej potrzebuje, po prostu zrobiłem ją w czynie społecznym.
W sumie bardzo fajnie: każdy dał coś od siebie i coś otrzymał, a ogół ma określony pożytek.